niedziela, 21 lipca 2013

A table!

Każdy z gosci weselnych mial swoje wskazane miejsce. Uznalismy, ze to najlepsze rozwiązanie. Powodów jest kilka. Po pierwsze rodzina C. nie znała mojej (za wyjątkiem rodziców), więc chcielismy uniknąć sytuacji, w której ktoś nie czuje sie komfortowo choćby ze względu na jezyk. Po drugie pomyśleliśmy, że fajnie było by pomieszać ludzi, którzy z naszego punktu widzenia mogliby się świetnie dogadać mimo bariery językowej:))


W brew pozorom ustawianie ludzi na konkretnych miejscach wymaga szczegółowej analizy... nad każdym imieniem długo się zastanawialiśmy aby uszczęśliwić każdego, co w rezultacie nie jest do końca realne... "Unowocześniliśmy" też naszą tradycję, gdzie przy stole Państwa Młodych siedzą rodzice i świadkowie, lub jak to czasem bywa sami Państwo Młodzi... ta ostatnia opcja była w szczególności dla nas nie do zaakceptowania. Oboje lubimy towarzystwo naszych znajomych i rodziny, i w tym jakże ważnym dniu chcieliśmy przede wszystkim dobrze się bawić. Tak więc, po naszych stronach zasiedli świadkowie a dalej nasi przyjaciele. Rodzice nie mieli nic przeciwko usiąść razem. Pomiędzy nimi posadziliśmy tłumacza (super dziewczynę, która podjęła sie tego nietypowego zadania jakim bylo towarzyszenie nam przez caly weekend:) i wszystko grało jak trzeba! 







xxx
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz